Dzień dobry, reprezentuję Microsoft... Tak wpadła jedna z firm
Właściciele i pracownicy krakowskiej firmy z pewnością ze zdziwienia zrobili wielkie oczy, kiedy do siedziby z zaskoczenia wpadł przedstawiciel Microsoftu w towarzystwie funkcjonariuszy policji miejskiej Komendy. Wspólnie przeszukali pomieszczenia. Jak się okazało, podejrzenia były słuszne. W poszczególnych komputerach zainstalowane było nielegalne oprogramowanie Microsoftu: pakiety Windows Office, Adobe i programy graficzne typu Corel.
- Odpowiedzialność karna to tylko jedno z zagrożeń, na które narażają się firmy korzystające z nielegalnego oprogramowania. Pirackie programy są częstym źródłem złośliwych aplikacji, które mogą spowolnić działanie komputera, wywołać awarię, ale też doprowadzić do wycieku poufnych informacji z przedsiębiorstwa oraz przejęcia kontroli nad jego cyfrowymi zasobami - mówi Krysztof Janiszewski, ekspert ds. ochrony własności intelektualnej.
Zaznacza również, że równie ważnym aspektem korzystania z pirackiego oprogramowania jest nieuczciwa konkurencja z innymi firmami, które niezbędne im do pracy programy nabyły w sposób legalny. Czyli po prostu za nie zapłaciły.
- W niektórych stanach USA funkcjonuje już prawo, tzw. "Unfair Competition Act", które w sytuacji z jaką mamy do czynienia zamyka przedsiębiorstwu, w którym zostało wykryte nielegalne oprogramowanie, możliwość eksportu swoich produktów i usług na teren USA - dodaje Krzysztof Janiszewski.
Strach się bać. Jednym słowem, korzystające z nielegalnego oprogramowania przedsiębiostwa nie znają dnia ani godziny, kiedy w ich progu może stanąć przedstawiciel Microsoftu, tak jak to było w przypadku funkcjonującej w Krakowie firmy.